Loading...
TVP Historia - 2023-04-25 07:00
cykl dokumentalny
TADEUSZ NODZYŃSKI Mojego ojca, doktora Tadeusza Nodzyńskiego, ordynatora Oddziału Otolaryngologicznego znali wszyscy, był postacią charakterystyczną dla przedwojennego Krakowa. Był człowiekiem pełnym humoru, bohaterem niezliczonych anegdot. Mówiono, że jednym z najprostszych sposobów zorientowania się, w jakiej fazie jest operacja, było wsłuchanie się w odgłosy dochodzące z sali operacyjnej. Jeżeli słyszało się krakowiaczka, to wiadomy znak - doktor już szył i zawsze wtedy śpiewał. Jego pasją była motoryzacja, ale też nie opuszczał żadnej z krakowskich wystaw psów rasowych, które uwielbiał. Został komendantem szpitala w Przemyślu, który potem ewakuowano do Tarnopola. Tam się odnaleźliśmy. Pewnej listopadowej nocy do drzwi załomotało NKWD, kazano mu się ubrać i iść. Pobiegłyśmy za nimi. Budynek otoczony był wojskiem. Stało tam wiele ciężarówek, przykrytych plandekami. Noc była mroźna, oni bez ciepłych ubrań. Jakiś litościwy żołnierz uległ prośbom matki i wpuścił mnie na chwilę. Duża zadymiona sala i tłum roztrzęsionych mężczyzn. Ojciec przytulił mnie, kazał modlić się i wierzyć, że wróci. Inni pchali mi do kieszeni karteczki z adresami, które potem matka wysłała. Żołnierz bał się i kazał mi wyjść. Potem wyprowadzano ich pojedynczo, z rękami do tyłu. Kiedy wyprowadzali ojca, podbiegłam i zarzuciłam mu na szyję swój mały szalik. W tym momencie ktoś uderzył mnie w twarz, usłyszałam krzyk ojca, wrzucono go do ciężarówki. Późno w nocy odjechali. Trafił do obozu w Starobielsku, a stamtąd wiosną 1940 roku wywieziono go do Charkowa. Tam w piwnicznej celi więzienia NKWD podobnie jak tysiące innych jeńców został zamordowany. 17 czerwca 2000 roku w Charkowie uczestniczyłam w pogrzebie mojego ojca doktora Tadeusza Nodzyńskiego.